Każda partia ma swój „rdzeń” elektoratu oraz wyborców labilnych, przypływających i odpływających zależnie od koniunktury. Przed wyborami często więcej uwagi poświęca się tym ostatnim, zakładając, że ci pierwsi i tak wykażą się lojalnością. W tej taktyce nie można jednak przesadzić, bo jeśli zrazi się „najtwardszych” zwolenników, pozostali potrafią się błyskawicznie rozproszyć.
Długo uważano, że Platforma Obywatelska w ogóle nie ma swojego skrystalizowanego elektoratu i głosują na nią różni ludzie nie związani z PO żadnymi interesami, których realizacji od swojej partii by oczekiwali. Jednak to „pospolite ruszenie”, które samo skrzyknęło się w 2007 roku, aby odsunąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość, okazało się zaskakująco wierne: nie tylko trwało przy PO w sondażach, ale też oddawało na nią głosy w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku (44,4%) i wyborach prezydenckich w roku ubiegłym (41,5%).
Kto jest „rdzeniem” wyborców Platformy, a kto jej wyborcą „pozyskanym”, lecz niepewnym? Tę pierwsza kategorię stanowią zapewne osobyw wieku 31-45 lat, mieszkańcy 12 wielkich aglomeracji oraz miast pow. 50 tys. głównie na zachód od linii Wisły (Śląsk, Dolny Śląsk, Wielkopolska, Lubuskie, Zachodniopomorskie), z wyższym i średnim wykształceniem, o poglądach liberalnych;przedsiębiorcy, kadra kierownicza, studenci, środowiska opiniotwórcze; którzy głosowali na PO także w roku 2001 i 2005. Takich wyborców może być kilkanaście procent; no, powiedzmy – 20.
Ich właśnie rząd Platformy wystawił wczoraj na ciężką próbę. Powiedzenie imwłaśnie, że ichpieniądze odkładane dotąd na ichkontach w wybranych przez nichfunduszach emerytalnych zostaną teraz wypłacone aktualnym emerytom, a oni w zamian dostaną obietnicę rządu – było zapewne mało przekonujące. Ci akurat ludzie wiedzą, na czym polega inwestowanie i czym różni się emerytalny system repartycyjny od kapitałowego. Ich zainteresowanie ma też realny wymiar: są raczej zamożni, więc mają co odkładać.
Komentarze